Jak dzieci we mgle…

Piotr powiedział do ludu: „Bóg naszych ojców, Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, wsławił Sługę swego, Jezusa, wy jednak wydaliście Go i zaparliście się Go przed Piłatem, gdy postanowił Go uwolnić. Zaparliście się świętego i sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami. Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak przełożeni wasi”.
(Dz 3, 13-15. 17-19)

Mocne słowa. I bolesne, choć prawdziwe. Zaparliście się Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy. Zabiliście Mesjasza, na którego czekaliście od pokoleń.
A przecież tego nie chcieli. Przecież nie tak miało się to wszystko potoczyć. Chcieli dobrze, chcieli oddać Bogu chwałę. Tak to się jakoś porobiło…
Bo działali w nieświadomości.

Ta nieświadomość – ileż przez nią nieszczęść… Co za zdradliwa rzecz! Człowiek myśli, że robi dobrze. Wręcz jest przekonany o słuszności swojego sądu i swojej decyzji. Robi – a potem okazuje się, że to był straszliwy błąd. Że to było głupie, niewłaściwe. Gdybyż to można było cofnąć czas. Jak często tak sobie w duszy szepczemy – gdyby można było wrócić, oczywiście wiedząc to, co wiemy dzisiaj, i podjąć inną decyzję. Cofnąć wypowiedziane słowo, albo niewypowiedziane powiedzieć. Zrobić, zaniechać, pójść inną drogą… Tyle że czasu cofnąć nie można. Co powiedziane, powiedzianym pozostanie. Co zrobione się nie odzrobi. Mimo że dziś podjęlibyśmy inne decyzje. Mimo, że to dlatego, żeśmy nie wiedzieli, nie rozumieli. A nie dlatego, że chcieliśmy źle.

Błądzimy jak dzieci we mgle… Ale czy musi tak być? Przecież Bóg wie wszystko, zna przeszłość i przyszłość, może poprowadzić. Przecież Jezus mówi o sobie „Ja jestem drogą, i prawdą, i życiem”. Wystarczy pójść za Nim, posłuchać Go.

Tylko że to chyba nie jest takie proste. Przecież Żydzi znali Pisma i Proroków. A jednak nie rozpoznali Mesjasza. Byli przekonani, że idą drogą Bożą, a jednak pobłądzili. Że są wierni Prawu, a zabili Sprawiedliwego, wypraszając na dodatek wolność dla zbrodniarza. Zresztą apostołowie podobnie – słuchali Jezusa przez trzy lata. A jakby nie słyszeli. Mówił im, że musi umrzeć, ale później powstanie z martwych. Ale kiedy zobaczyli pusty grób, nie uwierzyli własnym oczom. A kiedy zrozumieli? A może lepiej zapytać, gdzie?

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam”. Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: „Macie tu coś do jedzenia?” Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich. Potem rzekł do nich: „To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach”. Wtedy oświecił ich umysł, aby rozumieli Pisma. I rzekł do nich: „Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego”. (Łk 24, 35-48)

Poznali Go przy łamaniu chleba. Eucharystia. Wieczernik. Wspólnota uczniów. To tam przychodzi Jezus, i człowiek zaczyna wszystko rozumieć. Tam, w Wieczerniku, można dotknąć się Go, i przekonać. Tam rozwiewa się mgła.

Żyjemy w czasach indywidualizmu i samotności. I nawet nie chodzi tu o lockdown, taki zewnętrzny. Tylko o to, co się dzieje w duszy człowieka XXI wieku. Samotność wewnętrzną. Samotność serca i umysłu. Ja wiem, ja rozeznaję co jest właściwe, ja decyduję. Ja, ja sam. A Bogu spodobało się działać we wspólnocie. Bóg przychodzi do Wieczernika, tam gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w Imię Jego. W Wieczerniku otwierają się umysły uczniów. Tam Tomasz wkłada swój palec w rany Zbawiciela. Tam wszystko staje się jasne.

Pilnuj Wieczernika. Strzeż wspólnoty uczniów. Trzymaj się Kościoła. Zobacz, jak bardzo światu zależy, by Cię od niego oderwać, wyrwać Cię z tej wspólnoty. Przecież nie bez przyczyny. Diabeł wie co robi.

Podziel się

1 myśl na “Jak dzieci we mgle…”

  1. „Jak dzieci we mgle” – tytuł jak dla mnie idealnie pasuje. Pracowałem z „kierownikiem bałaganu” który używał właśnie tytułowego określenia w kontekście kierowników niższych stopniem. Zapomniał jednak o powiedzeniu „ryba psuje się od głowy”. Dla mnie osobiście doświadczenie pracy w tamtym środowisku jest idealnym dopełnieniem powyższego wpisu. Otóż często robimy źle nawet nie będąc tego świadomym. Kierownik widział błędy niższych stopniem, ale nie dostrzegał swoich – poważniejszych, bo w relacjach z personelem a nie z maszynami. Ja patrząc na to wszystko trochę z boku widziałem problem kompleksowo. Czasem mam nadzieję, że potrafię się przyjrzeć sobie właśnie zatrzymując się na chwilę i przyglądając się sobie. Ale czy dobrze mi to wychodzi? Mam wrażenie, że z wiekiem jest co raz lepiej, ale nadal jest to tylko moja perspektywa i oficjalna wersja, która do mnie dociera z zewnątrz.
    Powyższy wpis jest dobrym przypomnieniem, żeby się ponownie przyjrzeć swoim poczynaniom i podjąć działania korygujące.
    Słuchajmy też co ludzie próbują nam powiedzieć.
    Może dzięki temu uda się nam wybrać tego, który daje życie, a nie tego co je odbiera 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.