Jak Ci na imię?

Jakoś ze sto lat temu okrzyknięto, że „Bóg umarł”. Choć i wcześniej o tym przebąkiwano. Bóg umarł, a my żyjemy, wołano. Dopiero teraz, kiedy Jego ciężki wzrok na nas nie spoczywa, możemy nareszcie odetchnąć pełną piersią! Nowoczesny humanizm, nowy człowiek, wolny. Z niezatrutym ciemnymi ideami umysłem, nieobarczony nieustannym poczuciem winy, nie żyjący w lęku przed piekłem. Pełnia człowieczeństwa.
A potem były dwie Wojny Światowe. W czasie Pierwszej na masową skalę wdrożono nieznane wcześniej (mimo że każda wojna zawsze była okrutna, to jednak do tej pory było to nie do pomyślenia) przemysłowe uśmiercanie żołnierzy w okopach gazami bojowymi. W Drugiej fabryki śmierci otwarły się także na cywili. I produkcję mydła. Tyle, jeśli chodzi o humanizm i Nowego Człowieka, uwolnionego od Boga.

Dlaczego o tym piszę?
Dziś zewsząd słyszę radosne okrzyki świata, który woła „Kościół umarł. Albo przynajmniej umiera. Dogorywa nareszcie.” I chciałbym się zastanowić, czy świat ma powód do radości.
Słowo „świat” można rozumieć dwojako. Po pierwsze – tak po naszemu, zwyczajnie. Świat to my, ludzkość. Jeśli prawdą jest śmierć Kościoła, to ludzkość nie ma się z czego cieszyć. Ostatnie stulecie dobitnie to udowodniło. Pokazało nam, jak wygląda ludzkość uwolniona od Boga. Można też „świat” rozumieć biblijnie, jest to wtedy przeciwieństwo Królestwa Bożego, gdzie „władca tego świata” to szatan… A on z tego faktu ucieszyłby się niewątpliwie. Duchowa wojna światła i ciemności.

Mnie, Janowi, powiedziano: «Oto dwaj moi Świadkowie; oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stoją przed Panem ziemi. (…)
A gdy dopełnią swojego świadectwa, Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije. A zwłoki ich leżeć będą na placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się: Sodoma i Egipt, gdzie także ukrzyżowano ich Pana. I wielu spośród ludów, szczepów, języków i narodów przez trzy i pół dnia ogląda ich zwłoki; a zwłok ich nie zezwalają złożyć do grobu. Z ich powodu mieszkańcy ziemi cieszą się i radują; i dary sobie nawzajem będą przesyłali, bo ci dwaj prorocy mieszkańcom ziemi zadali katusze.
A po trzech i pół dnia duch życia z Boga w nich wstąpił, i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali. Posłyszeli oni donośny głos z nieba do nich mówiący: „Wstąpcie tutaj!” I w obłoku wstąpili do nieba, a ich wrogowie zobaczyli ich».

Miał Kościół Pielgrzymujący, ziemski, swoje „tłuste” lata. Były w Polsce lata 80-te, zachwyt Papieżem-Polakiem, pełne świątynie. Był kardynał Wyszyński, błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, ks. Blachnicki, byli i inni. Porywali tłumy, a tłumy chętnie pozwalały się porywać. I choć było ciężko, to było pięknie. Choć i męczeńska krew popłynęła, to zaraz rodziła bujny plon. Dziś po oazach zostały tabliczki na drzwiach salek parafialnych. W zakrystiach szafy pełne zakurzonych, bo nieużywanych, i niepotrzebnych nikomu ministranckich komży. „Pokolenie JP II” chwyciło spraye w ręce, by profanować pomniki św. Papieża. Pierwsze co robią młodzi ludzie w szkole średniej, to wypisanie się z religii. Masowe apostazje, w Europie, ale i w Polsce. Jak czytaliśmy w necie, klasyczny już tekst – wulgarne kobiety blokują miasto, motornicza bije brawo, geje na ulicy tańczą poloneza. A kościoły puste, bo wielu bardzo chętnie uwierzyło, że przyjść na Eucharystię to grzech przeciw miłości bliźniego. Czy ten obraz przeraża? Owszem. Wydaje się, że Kościół naprawdę kończy żywot. A Synowie Ciemności sobie gratulują. Czy to właśnie widział św. Jan, pisząc Apokalipsę? Rok 2020? Jeśli tak, to chyba powinniśmy się cieszyć! Żyjemy w ważnych czasach!

Bestia, która wychodzi z Czeluści, wyda im wojnę, zwycięży ich i zabije. A zwłoki ich leżeć będą na placu wielkiego miasta, które duchowo zwie się: Sodoma i Egipt, gdzie także ukrzyżowano ich Pana. I wielu spośród ludów, szczepów, języków i narodów przez trzy i pół dnia ogląda ich zwłoki; a zwłok ich nie zezwalają złożyć do grobu. Z ich powodu mieszkańcy ziemi cieszą się i radują; i dary sobie nawzajem będą przesyłali, bo ci dwaj prorocy mieszkańcom ziemi zadali katusze.
A po trzech i pół dnia duch życia z Boga w nich wstąpił, i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali.

Bramy piekielne go nie przemogą. Kościół nie zginie. To znaczy nie zginie tak naprawdę. Walka będzie trwała, będzie bolało, ale tak naprawdę to Kościół już zwyciężył. Ale jest jeden problem…

Ja, Jan, usłyszałem Pana mówiącego do mnie: „Aniołowi Kościoła w Sardach napisz: To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd: „Znam twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły. Stań się czujny i umocnij resztę, która miała umrzeć, bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga. Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż się tego i nawróć się. Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie. Lecz w Sardach masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły i będą chodzić ze mną w bieli, bo są godni. Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca i z księgi życia imienia jego nie wymażę. I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami”.

Imię, które nosisz. Chrześcijanin. Należący do Chrystusa. To piękne imię. Dziś wielu to imię porzuciło, bo same z nim problemy. Bo niebezpieczne. Bo wyklucza ze świata, niemodne, śmieszne, brzydkie. Bo świat nadał im inne imiona, ładniejsze. Wielu jeszcze je nosi. Choć uwiera. Ciężko jest nosić imię, które nie pasuje do człowieka, nie pokrywa się z rytmem serca, z melodią duszy. Przyzwyczaili się do niego, więc na razie próbują je jakoś zdrobnić, trochę przerobić… Kiedy świat zaproponuje inne, w końcu dadzą się namówić. Są też i tacy, którzy tego imienia strzegą. I noszą je z dumą.
Nie musimy bać się o Kościół. Ani o to, żeby Bóg nie umarł. Już Go zabijali, a On wciąż żyje.
Musimy się lękać o to, byśmy ustrzegli siebie. Byśmy nie zapomnieli, jak mamy na imię.

Dobrze jest mieć obok kogoś, kto w razie czego głośno zawoła Cię po imieniu. Trzymaj się takich ludzi!

Podziel się

7 myśli na “Jak Ci na imię?”

  1. Warto w tym wszystkim zwrócić uwagę na fakt, że kościół (zarówno hierarchia jak i ludzie tworzący wspólnotę) mają sobie trochę do zarzucenia. Sam długo miałem problem z wiarą jak obserwowałem obłudę osób chodzących co niedziela do kościoła. A do tego co chwila jakaś afera wokół księży.
    Dzisiaj rozumiem, że moja wiara nie może zależeć od uczynków innych osób, bez względu na to czy są duchownymi, czy świeccy. Wiem też, że dużo afer jest sztucznie wykreowanych. Jednak pamiętajmy, że nasze zachowanie może przesądzić o czyjejś wierze, nawet gdy wydaje się nam to absurdalne.
    O tym wszystkim powyżej piszę dlatego, że długo trwało zanim sam odnalazłem „swoje imię”.
    Swoją drogą zadziwiające jest ile spotykam osób, które by mnie odepchnęły od wiary. Gdy mówię, że jestem wierzący, a ktoś kto przed chwilą tak nienawidził odpowiada, że on też to jest nadal dla mnie szok.
    Wiem, że też nie jestem idealny, ale mam poczucie, że bycie katolikiem zobowiązuje do jakiegoś minimum przyzwoitych zachowań. W tym należyte wypełnianie obowiązków, za które pobiera się pensję.

  2. 1. Kościół (zarówno świeccy jak i duchowni) to wspólnota ludzi dotkniętych grzechem. Chorych, co znaleźli lekarza, i poddają się leczeniu. Ludzie bez wad i słabości Kościoła nie potrzebowaliby, gdyby tacy istnieli. Obłudą jest, kiedy człowiek-grzesznik, który nie ma zamiaru z grzechu się leczyć, oskarża o słabości drugiego człowieka-grzesznika, który podjął leczenie.
    2. Obłuda chodzących do kościoła… Chrześcijaninem można być z urodzenia, wtedy człowiek praktykuje (mniej lub bardziej) pewne tradycje i nazewnictwo, natomiast nie chce się zmieniać pod wpływem Ewangelii. To właśnie oni teraz krzyczą, że Bóg jest dla wszystkich, że trzeba zmienić nauczanie Kościoła itp. Nazywają się chrześcijanami, ale z przekonaniem chodzą np. na czarne marsze. I potem ogłaszają, że Kościół ich zawiódł, i muszą „się wypisać”. Można też być chrześcijaninem na zasadzie zachwytu Bogiem i Ewangelią, i dostosowywać do niej swoje życie. Z mniejszymi albo większymi sukcesami, ale jednak tacy ludzie chcą się zmieniać. A nie zmieniać Ewangelię.
    3. Co chwila afera wokół księży… Oczywiście. Jak się połączy zwykłą ludzką słabość księży czy wiernych z nagonką na Kościół, w celu jego zobrzydzenia, to będzie taki efekt. Patrz punkt 1 i 2.
    Pozdrawiam, i zapraszam do dyskusji 😉

  3. Trudno się nie zgodzić z Twoją wypowiedzią Sławku. Jest mi daleko do postulatów podnoszonych w ostatnich latach przez narodowych krzykaczy, ale może tutaj mi wreszcie wyjaśnisz czemu nie pochylić się trochę nad takimi zagadnieniami jak zniesienie celibatu?
    Argumenty za:
    – Zatykamy gęby wszystkim oskarżającym Kościół o zalążek homoseksualizmu (oskarżenia płyną nawet z ust duchownych) i pedofilii.
    – Można się spełniać w powołaniu nie tylko do głoszenia Słowa Bożego, ale również do bycia ojcem rodziny. Pozwala to uniknąć grzechu złamania ślubów gdy ksiądz zakocha się w uroczej pannie (osobiście znam jeden przypadek, z pewnością występuje stosunkowo często)
    – Ksiądz mający rodzinę będzie chętniej słuchany w poradach przy spowiedzi. W końcu nie może mówić od rzeczy skoro sam uczestniczy w życiu rodzinnym. Jest mężem, ojcem, potem dziadkiem. Zrozumie moją sytuację i podpowie jak żyć w zgodzie z Bogiem (ogólnie większe zaufanie społeczne)
    Pewnie znalazłoby się jeszcze sporo argumentów za, ale przejdźmy do tych przeciw, które wydają się gotowe do obalenia:
    – Jeśli dobrze pamiętam z Pisma Świętego to św. Piotr zachęca do zachowania wstrzemięźliwości. – Tutaj warto zauważyć, że zachęca, ale nie w sposób zabraniający wchodzić w związki małżeńskie. Tylko mówi, że tak by było najlepiej. W moim odczuciu powinno to być zatem dobrowolne, a nie obligatoryjne dla księży. Poza tym jaki ma to sens skoro Bóg chce abyśmy się rozmnażali? Księża, zakładajcie rodziny i pokażcie nam jak żyć w zgodzie z Bogiem :)))
    – Ksiądz Kaczkowski posługiwał się argumentem: a jak to sobie Państwo wyobrażają księdza na wiosce, którego żona zauważa, że Janek z którym ksiądz studiował już jest biskupem, a my nadal siedzimy na tej wiosce… – w moich oczach to nie argument. Owszem może nastąpić taka sytuacja, ale czy życie pastorów nie pokazuje, że da się?
    – a co jak córka, zostanie prostytutką, lesbijką i nie wiadomo czym jeszcze, a syn gejem, złodziejem i narkomanem? – No to zostanie. Myślę, że nadal takie dzieci będą lepsze niż ze złamanych ślubów życia w celibacie (które też są chcianymi dziećmi bożymi). Najwyżej ksiądz z takim potomstwem będzie postrzegany z większym dystansem przy kazaniach, czy spowiedzi niż ten, którego dzieci co niedziela, ubrane na biało wygrywają międzynarodowe konkursy chórków kościelnych.

    Wniosek? Zostawmy ten celibat dla osób, które tego po prostu chcą. Po co wybierać między posługą kapłańską, a byciem głową rodziny w świeckim rozumieniu? Niech księża dają nam przykład jak żyć w rodzinie :))

    Jak znam życie to teraz zostaną przytoczone mocne argumenty dlaczego nie ma mowy o zniesieniu celibatu. I na to właśnie czekam, bo sam ich nie znajduję, a do tej pory słyszałem tylko to co u ks. Kaczkowskiego. A może jakiś cytat z Biblii, gdzie sam Jezus daje wytyczne?

    1. Po pierwsze – teza że świat nienawidzi Kościoła z powodu słabości lub błędów ludzi Kościoła, jest absolutnie błędna. Oczywiście, świat będzie tymi rzeczami epatował, będzie się na nie powoływał, ale nie to tak naprawdę boli, lecz świętość Kościoła. Ewangelia. I to, że są ludzie, którzy przynajmniej próbują nią żyć. Zobacz, kto najgłośniej wypomina błędy ludziom Kościoła? Gdyby nie to, że Kościół jest wyrzutem sumienia, to za każdy grzech nieczystości obywatele Sodomy przybijali by nam piątkę. Tymczasem bazgrzą po kościołach.
      Po drugie – celibat. Wiele już tu powiedziano. Zgadzam się z komentarzem PALOMIK. Z wielu powodów celibat jest konieczny, żeby w wolny i odważny sposób głosić Słowo. Zobacz na policjantów, których rodziny dostają pogróżki. Kapłan z żoną i dziećmi czekającymi w domu raczej nie będzie gotów na męczeństwo. W odniesieniu do tego co napisałeś o homoseksualizmie, znowu – gdzie tego więcej, pośród tych, co przyrzekają bezżenność i czystość? Czy pośród tych, dla których genitalia stały się bogiem? Oczywiście, kiedyś seminarium mogło być widziane jako dobre schowanko dla homoseksualistów. Dziś chyba już nie, dziś to bardzo trendy być gejem. A co do rad w konfesjonale – broń Boże, żebym tam majstrował przy ludzkim życiu własną „mądrością”. Tam ma mówić Duch Święty. To nie poradnia psychologiczna. A nawet gdyby, to żeby sprawy widzieć w miarę obiektywnie, trzeba stanąć obok, być poza.
      Pozdrawiam

  4. Odpowiadając w wielkim skrócie: mysle, że można się w pełni poświęcić albo Kościołowi albo rodzinie. Nie można bycia księdzem traktować jak bycie lekarzem, prawnikiem czy np. informatykiem, choć już przy tych dwóch pierwszych wymienionych przeze mnie zawodach często zachodzi problem braku czasu dla rodziny.
    Kiedyś był też problem szantażu księdza przez terroryzowanie jego rodziny lub grozenie ich śmiercią aby głosił to co akurat jest poprawne politycznie.
    Bycie księdzem to są śluby, to jest jak małżeństwo z Panem Bogiem, nie da się tego zrobić monogamistycznie. Ale to moje „krótkie” zdanie na ten temat.

  5. .. Bo bycie księdzem to nie tylko samo odbębnienie „mszy”. To nie jest 8 godzinna praca w ciągu dnia. To jest cało do owa posługa. Pełne posłuszeństwo i oddanie się w ręce Boga po przez służenie drugiemu człowiekowi. Natomiast małżeństwo to pełne „oddanie się” się żonie /mężowi i tu też nie ma miejsca na monogamię.

  6. Owszem, zgadzam się że kapłaństwo jest to wymagająca posługa. Jednak pastorowie jakoś sobie radzą w łączeniu posługi kapłańskiej z prowadzeniem rodziny. Chyba, że sobie nie radzą to proszę o przykłady. O pastorach w sumie wiem tyle co z filmów typu „Niebo istnieje naprawdę”, więc można mi śmiało wcisnąć każdy kit 😉

    Argument o zagrożeniu rodzinie, aby głosić to co komuś z zewnątrz jest na rękę zdaje się być logicznym argumentem. Jednak nie dość przekonującym. Chodzi o to, że nie znajduję bezpośredniej wypowiedzi w Biblii na ten temat.
    Widzę, że w tej kwestii po prostu spiszemy protokół niezgodności. Ja nie przekonam Sznownych Rozmówców do swoich poglądów w tej kwestii, a Panowie (jeśli się pomyliłem i w dyskusji uczestniczy również pani to przepraszam) nie przekonają mnie 😉

    Jest więcej kwestii odnośnie nauki Kościoła, które mnie nurtują i szukam bezskutecznie odpowiedzi. Mam nadzieję, że forum komentarzy na tym blogu pozwoli mi poruszać takie kwestie. Miło się czyta wypowiedzi osób bezpośrednio zorientowanych w temacie. To co Sławek i koledzy studiowali ja raptem miałem okazję przeczytać i po swojemu zinterpretować. Przy okazji kazań zaś brakuje mi momentu na zadawanie pytań, dyskusję. Cóż taka to już jest formuła Mszy Świętej.
    Niecierpliwie czekam na kolejne spisy :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.