Kilka szczerych słów. Czyli dziś coś o mnie.

Dziś będzie nieco osobistych zwierzeń. Opowiem troszkę o swoim dzieciństwie, o dorastaniu, i o swoich lękach. Może być ciekawie, prawda?

Otóż dzieciństwo spędziłem na jednej ze szczecińskich dzielnic. To były lata `80 ubiegłego wieku. Dzieciaki nie miały wtedy do wyboru tylu atrakcji, co dziś. I chyba całe szczęście. Pamiętam, jak od czasu do czasu, po moim niebie przelatywały samoloty. Czasem hen, wysoko i z wielkim hukiem, jakiś odrzutowiec naszych radzieckich przyjaciół, częściej terkotliwy dwupłatowiec. Obowiązkiem każdego dziecka było gapić się wtedy w niebo, i wrzeszczeć na całe gardło słynną frazę: „Panie Pilocie, dziura w samolocie!”. I jestem pewien, że niejednego pilota i ja wtedy nabrałem, oraz śmiertelnie przeraziłem…
Od czasu do czasu na szczecińskim niebie pojawiały się jeszcze inne, wyjątkowe konstrukcje latające. Głośno brzęcząc, przelatywały stosunkowo niewysoko nad moją dziecięcą głową motolotnie. Było to dla mnie przedziwne zjawisko. Bo o ile lot samolotem mieścił się w mojej głowie na tej samej półeczce, co lot na Księżyc, a pilot takiej maszyny był superbohaterem, kimś z innego świata i mającym inną naturę niż ludzie, o tyle motolotnie pobudzały moją wyobraźnię. Pobudzały na tyle, by zacząć o temacie rozmyślać – i marzyć. Bo za sterami tej maszyny siedział człowiek, widziałem to dokładnie. Normalny człowiek, a jednak leciał… Zazdrość, niedowierzanie, podziw – trudno powiedzieć, czego było więcej w główce i w sercu kilkuletniego chłopca ze szczecińskiego Niebuszewa, kiedy patrzył w niebo.

Potem motolotnie jakoś przestały latać nad Szczecinem. A ja odkryłem, że mam lęk wysokości. Wysokość krzesła – to mój limit. Powyżej już niedostępny dla mnie kosmos. Okazało się, że dla takich jak ja, to najwyżej rower. A najlepiej piesze wycieczki. Niebo pozostanie dla superbohaterów. O sprawie zapomniałem. Dziecięce, naiwne marzenia poszły tam, gdzie ich miejsce – na strych pamięci.

Ale ludzie czasami wchodzą na strych. I czasami potkną się o coś, o czym myśleli, że to już dawno nie istnieje. Nie pamiętam dokładnie, jak to „potknięcie się” wyglądało w moim przypadku – może jakiś filmik na YouTube, może jakaś fotka na Facebooku – w sumie to nieistotne. Ważne, że coś wygrzebało się z głębin mojej pamięci. Coś dziecinnego, zatem i z mocą dziecięcego uporu nie chciało odejść. Myśl prawie że obsesyjna – czasami tak mam – żeby jednak spróbować. Pragnienie na tyle silne, że poza tą jedną myślą w mojej głowie niewiele więcej mogło się pomieścić. A już na pewno nie jakieś dorosłe, „rozsądne” myśli. Poszło szybko. Google, jakaś szkoła paralotniowa, telefon czy jeszcze jest dla mnie miejsce na najbliższy termin, i w drogę. Szczerze powiem, szkolenie nie było dla mnie łatwe. Nie jestem typem sportowca (a wtedy to już w ogóle prowadziłem niezwykle osiadły tryb życia). Górka, pod którą trzeba wejść ze sporym ciężarem na plechach. Mnóstwo linek, w które można się zaplątać, przewrócić… Instruktor krzyczący „Biegnij! Biegnij! Biegnij!”. Nie można było nawet zebrać myśli. I zapewne właśnie dlatego najpierw poczułem to przedziwne, cudowne wręcz uczucie ulgi i radości, gdy pierwszy raz oderwałem się od ziemi. Kiedy spojrzałem, a las i łąka zostały gdzieś w dole. I kapliczka. Ten spokój w umyśle – już nie muszę biec, nie przewrócę się, lecę, to działa…

I dopiero wtedy przypomniało mi się coś ważnego – przecież ja mam lęk wysokości! Przecież tacy jak ja nie robią TAKICH RZECZY! Dla mnie rowerek, nie latanie! Tylko że… żadnego lęku nie czułem. Żadnych zawrotów głowy, niczego z tych rzeczy. Leciałem. I było wspaniale.

Po pierwszym locie przyszedł czas na pierwsze lądowanie. Lądowałem na twarzy. I to też mnie nauczyło czegoś ważnego – to nie powietrze, nie wysokość jest problemem. To uderzenie w ziemię bywa nieprzyjemnie i niebezpieczne.

I tak to się zaczęło.

Dlaczego Wam o tym piszę? Będzie duchowo – bo dziś uroczystość Wniebowstąpienia. Dziś Jezus przypomina nam, do czego zostaliśmy powołani. Przypomina nam, kim jesteśmy – obywatelami Nieba. Nam, którzy gdzieś w środku zawsze o tym wiedzieliśmy, ale potem przyszło życie, i ta wiedza poszła na strych serca. Bo „jesteśmy tylko ludźmi”. Przecież świętość to nie dla zwykłego człowieka. A Niebo jest dla świętych, dla duchowych superbohaterów. Boimy się świętości. Boimy się wielkich pragnień. Boimy się wysoko mierzyć. Bo to trudne, bo może się nie udać, bo po ziemi już umiemy chodzić, więc po co dziwaczyć. Bo to niebezpieczne, i może zaboleć. Dożyć do śmierci, nie stracić po drodze resztek godności i szacunku do siebie – tyle powinno wystarczyć.

Otóż nie. Ta uroczystość mówi Ci – popatrz w niebo! Tam jest Twoje miejsce, pośród aniołów i świętych. Bo nie jesteś „tylko człowiekiem”. Bo Bóg ulepił człowieka z ziemi, ale nie z tej ziemi. A ja Ci mówię – nie bój się, że Ci się od wysokości zakręci w głowie. Nie bój się, że Niebo zrobi Ci krzywdę. Czasem może i zabuja, czasem zatrzęsie – ale po chwili leci się dalej. Niebezpiecznie jest wtedy, gdy ziemia zrobi się zbyt blisko. To ziemia jest twarda, i na niej rosną pokrzywy. Nie bój się, że się nie nadajesz do wysokich lotów. Ten lęk, to tylko coś, co się dzieje w Twojej głowie. Tylko żeby się o tym przekonać, trzeba spróbować. Nie być jak motyl, który wciąż boi się rozłożyć skrzydła, i wzbić pod niebo, bo ciągle nie może uwierzyć, że już nie jest gąsienicą.

Post Scriptum: O tej ziemi to nie tylko metafora. Poniżej filmik poglądowy. Teraz już ląduję inaczej 😉

Podziel się

2 myśli na “Kilka szczerych słów. Czyli dziś coś o mnie.”

  1. Trochę zazdroszczę tej odwagi oderwania się od ziemi i „bujania w obłokach” 😉
    Ale z drugiej strony, tej duchowej, można i nawet trzeba mieć pragnienie bycia wyżej i wyżej i nie zrażać się ewentualnymi upadkami.

    PS. Fajny wpis 🙂

  2. Jak to mawiają instruktorzy sportów spadających „jeszcze nie zdarzyło się, żeby ktoś przy lądowaniu minął się z ziemią” 😉 Najważniejsze, że wylądowałeś skutecznie i możesz się ponownie wzbić w powietrze 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.