Effatha, czyli o palcach w uszach

Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I przepełnieni zdumieniem mówili: „Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę”.

Jest w Ewangelii wiele cudownych uzdrowień. Jest na przykład opis uzdrowienia sługi rzymskiego setnika. To ta historia, w której setnik staje przed Jezusem i mówi „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie.” I Jezus rzeczywiście nie idzie do domu setnika. Nie widzi chorego na oczy, nie dotyka go, nie maże śliną, nie wypowiada tajemniczych słów.  „Idź do domu, niech tak będzie.” I sługa zostaje uzdrowiony.

Więc po co to wszystko, o czym czytamy w dzisiejszej Ewangelii? Te palce włożone do uszu, ślina, te westchnienia i szepty? Po co te „czary”? Czy Jezus potrzebował tych „zaklęć”, by uzdrowić człowieka? Nie wystarczyła sama Jego boska wola? Czy to może choroba była gorsza?

Myślę, że kluczem do tej zagadki jest właśnie to „Effatha”. Nie, to nie było zaklęcie otwierające uczy i usta głuchoniemego. To była prośba, a zarazem i katecheza dla nas. Otwórz się – nie skierowane do uszu czy języka, ale do umysłu i serca człowieka. Otwórz się na Mnie, który jestem obok ciebie. Dokładnie tym samym były te palce włożone do uszu, ta Jezusowa ślina na języku chorego. Cielesne słowa – Ciało mówiło do ciała – otwórz się! I człowiek się otworzył. Cały człowiek – ciało, umysł i serce, został uzdrowiony.

I w tym cała rzecz – chodzi o całość człowieczeństwa. Czasami, nawet często, ludzie myślą, że wiara to coś, co dotyczy ducha. Może czasem do tego ducha, inaczej zwanego sercem, dołożą jeszcze umysł. Ale ciało? Ciało należy do doczesności. Ciała wiara nie dotyczy. Ciało nie wierzy, nie modli się, nie obcuje z Bogiem, tylko serce i umysł. I to jest fatalny błąd. Fatalny, i opłakany w skutkach. Otóż człowiek musi być cały. Musi cały wierzyć – nie tylko umysł, nie duch tylko, ale i ciało. Inaczej to nie zadziała. Wiara się rozleci, i człowiek się rozpadnie.

Dziś ludzie się rozwarstwili. Może dlatego są tacy zagubieni? Zdezintegrowani… A przecież Ewangelia, mądrość Kościoła, Święta Liturgia, tak pięknie próbują nas zintegrować na nowo. Poskładać. Nie tylko poskładać połamane serca, bo to za mało. Nie tylko umysł, rozsypany jak puzzle. Do tego procesu uzdrawiania trzeba Bogu oddać i ciało.

Słowo stało się Ciałem, i zamieszkało pośród nas. Ciałem swoim uczyniło chleb na ołtarzu, i ciała nasze nim karmi. Każdy sakrament to słowo i gest: woda chrztu spływająca po skórze, olej namaszczenia chorych, słowa rozgrzeszenia wyszeptane Ci do ucha, tak blisko… Bóg obcuje z całym człowiekiem. Więc jeśli chcesz Go doświadczyć, doświadczyć w pełni Jego obecności i mocy działania, niech Twoje ciało zacznie się modlić.

Jak? Zwyczajnie, liturgia i tradycja Kościoła tego uczą: uklęknij przed swoim Bogiem! Uklęknij normalnie, na oba kolana, jak trzeba – Twoje ciało tak się modli. Zadbaj o gesty, znak krzyża, złożone ręce. Uszanuj z najwyższą czcią fizyczną, cielesną Postać Boga Eucharystycznego. Nie chodzi tylko o to, byś o Bogu pięknie i nabożnie myślał. Twoje ciało też musi tę modlitwę poczuć, też chce się modlić. A jak wejdziesz w modlitwę osobistą czy liturgiczną cały, to wtedy się otworzysz. Odpowiesz na Jezusowe „effatha”, i cud się dokona.

Ale dziś ludzie nie chcą klękać…

A kiedyś napiszę o poście. To też bardzo ciekawy i ważny temat. Wyższa Szkoła Modlitwy Ciała.

Podziel się

1 myśl na “Effatha, czyli o palcach w uszach”

  1. Kiedyś w niedzielę przed mszą usiadłem w kolejce do konfesjonału przy wejściu do kościoła. Owszem, brakuje mi baaaaaardzo dużo do ideału i nie powinienem się śmiać z innych, ale to niesamowite jakie figury ludzie potrafią przyjąć w ramach powitania z Bogiem wchodząc do Jego Domu. Niektórych bym nawet do swojego domu nie wpuścił, a Bóg i tak nas wszystkich przyjmuje. I to jest piękne w miłości Boga. Ależ pięknie, nie zważając na bolące stawy, lenistwo i inne dolegliwości byśmy wszyscy klęczeli gdyby Bóg się nam ujawnił na mszy. Oczywiście wszystko wróciłoby do normy zaraz po tym jak by się ukrył na nowo, ale ta jedna msza byłaby idealna 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.